We czwartek, 15 stycznia 2015 roku Bank Centralny Szwajcarii (SNB) ogłosił, że przestaje bronić swojej waluty i uwalnia jej kurs względem waluty europejskiej. Szokująca i zupełnie niespodziewana decyzja SNB wywołała popłoch kredytobiorców, którzy nawet od 9 lat mieszkali w mieszkaniach i domach zakupionych za kredyty frankowe i ponosili koszty obsługi tych kredytów średnio o połowę niższe niż ich sąsiedzi, którzy zaciągnęli kredyty w złotowe w tej samej wysokości. Gdyby nie ta decyzja, do dziś ani jeden „Frankowicz” nie podważyłby nawet jednej kropki w swojej umowie kredytowej.
Decyzje SNB postawiły grono ok. 550 tys. Polaków, którzy zdecydowali się zaciągnąć kredyt na dom czy mieszkanie w szwajcarskiej walucie przed nowym wyzwaniem. Okazało się, że muszą płacić teraz tyle samo co kredytobiorcy złotówkowi. Z tym pewnie by się pogodzili, ale zmiana kursu szwajcarskiej waluty spowodowała, że wysokość zadłużenia (w przeliczeniu na złotówki) wzrosła o 30-40% i przekroczyła zarówno wysokość zaciąganego przed laty kredytu jak i aktualną wartość nieruchomości. W ocenie Związku Banków Polskich w przypadku aż 200 tys. rodzin kredyty stały się wyższe niż wartość kupionych za nie nieruchomości a ok. 20 tys. rodzin nie było w stanie obsługiwać kredytu po zmianie kursu. Ten problem był do rozwiązania w relacjach bank – kredytobiorca.
Związek Banków Polskich wspólnie z bankami podjął w trybie pilnym szereg działań dla złagodzenia tych problemów, ale niestety na horyzoncie pojawiły się wybory prezydenckie 2015 roku i problem „Frankowiczów” zaczął nabierać wymiaru politycznego. Ci sami politycy, którzy 9 lat wcześniej sprzeciwiali się ograniczeniu udzielania kredytów walutowych tym razem zaczęli rzucać oskarżenia pod adresem sektora bankowego, jako jedynego winnego powstałej sytuacji.